…drugą płytę Kombajnu Do Zbierania Kur Po Wioskach.
Trudno wchodziła. Pierwsze kilka przesłuchań to albo szum ulicy czy metra wnikający przez słuchawki, albo podejście do płyty z serii „po co tyle dźwięków, po co taki jazgot?”. To – w moim przypadku – doskonale świadczy o płycie. Teoria o tym, że im trudniej zacząć tym finalnie lepsza okazuje się płyta jeszcze mnie nie zawiodła.
A jaka jest „Lewa strona literki M”? Gitarowa, elektroniczna, psychodeliczna, jesienna i głośna. Ta płyta jest w miejscu gdzie leży Radiohead, Ścianka i ostatnia płyta Myslovitz. Tylko z tą różnicą, że Myslovitz jest dobry dla nastolatek ;) zaczynających słuchać dobrej muzyki spod znaku psychodelii tak KDZKP to mięsko dla wyrafinowanego słuchacza, który rozkoszuje się tatarem miast schabowego.
Tak cudownie jednak nie może być… „Lewa strona…” po pewnym czasie nieco mnie męczy, trudno wchodzi w całości. „8 piętro” mogło lecieć w koło ze dwa razy. Może było bardziej przebojowe? Może to kryzys drugiej płyty? Nie wiem, ale jednego jestem pewien – Kombajn trzeba obserwować i nasłuchiwać kiedy nadjedzie ponownie. Bo przejedzie przez polską (i oby też światową) muzykę i narozrabia co nie co.